mwalczyk mwalczyk
262
BLOG

Nasz Dogi prąd!

mwalczyk mwalczyk Gospodarka Obserwuj notkę 2

Statystycznie Polska rodzina na rachunki za prąd w całym roku wydaje jedną średnią pensję – około 1800 złotych. Niestety, w Nowym Roku będzie jeszcze drożej! Dorzucimy się do opłat za emisję CO2 oraz remontu linii energetycznych. Średni wzrost cen to 5 procent!

Za cztery dni najwięksi dostawcy energii elektrycznej w Polsce wprowadzą w życie nowe cenniki. Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził propozycje podwyżek, złożone przez czterech producentów: Polską Grupę Energetyczną, Energę, Tauron i Eneę. Polska Grupa Energetyczna będzie mogła podnieść cenę energii w podstawowej taryfie dla gospodarstw domowych o 4,5 procent, Energa o 5,2 procent, Tauron o 6 procent, a Enea o 4,8 procent.

To na razie jedynie przedsmak podwyżkowego szału w przyszłym roku. Jak wiemy, na rachunku za energię elektryczną znajdują się dwie pozycje – pierwsza to cena zużytej kilowatogodziny, a druga opłata stała, pobierana przez dystrybutora. Jeszcze nie wiadomo dokładnie, jak będzie się ona kształtowała w najbliższych miesiącach.

Elektryzujące są za to wyliczenia przedstawione przez firmy konsultingowe w Polsce. Jak się okazuje już w 2016 roku braki w dostawach prądu do naszych domów mogą być codziennością. Tak zwane „blackouty” grożą nam ze względu na katastrofalny stan infrastruktury. Według wyliczeń firmy doradczej Ernst&Young łączny koszt (do 2020 roku) koniecznych inwestycji w polskiej energetyce ma sięgać nawet 180 miliardów złotych. Chodzi o to, że wiele odcinków linii czy nawet niektóre bloki energetyczne w siłowniach są przestarzałe i pamiętają okres powojenny. Czekają nas gruntowne i kosztowne remonty.

Największe polskie spółki energetyczne mają już gotowe plany inwestycyjne. Polska Grupa Energetyczna na lata 2009-2012 na naprawę sieci przesyłowych przeznaczyła prawie 39 mld złotych, Tauron – nieco więcej – w latach 2011-2020 planuje wydać 45 miliardów złotych, Enea – prawie 19 mld, a Energa – 22 mld złotych.

Na rękę wielu odbiorcom nie są także unijne dyrektywy nakazujące do 2020 roku wymianę liczników energii elektrycznej. Nowe, rzekomo „inteligentne” urządzenia mają chronić środowisko, ograniczyć zużycie prądu oraz korzystać z niego wtedy, gdy taryfa jest najtańsza. Mają się skończyć także wizyty inkasentów w naszych domach, bo liczniki same będą informować dostawców, ile prądu zużyliśmy.

Koszt takiej operacji będzie ogromny. Wymiana tylko jednego licznika ma kosztować około 500 złotych. Oczywiście, obowiązek wymiany spoczywa na operatorach, ale trudno uwierzyć w to, że z „potrzeby serca” będą one sponsorowały operację dotyczącą przeszło 16 milionów odbiorców w Polsce. Dlatego kolejne kilka złotych więcej szybko odczujemy na własnej skórze.

Firmy energetyczne z pewnością nie zechcą wziąć na swoje barki także kosztów z tytułu opłat za emisję dwutlenku węgla. Jak oficjalnie wylicza Ministerstwo Gospodarki, każda megawatogodzina już w przyszłym roku ma być droższa o około 70...80 złotych, a więc o około 30 procent. W ten sposób elektrownie będą musiały sfinansować koszty zakupu dodatkowych uprawnień do emisji dwutlenku węgla do atmosfery.
 

Tekst ukazał się także na portaluwww.prawy.pl

mwalczyk
O mnie mwalczyk

Moje teksty można także znaleźć pod adresem: www.prawy.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka